Wywiad
Wiadomości gospodarcze

„Zarabianie jest sztuką i praca jest sztuką, a dobry biznes jest najlepsza sztuką”. Andy Warhol (1928 - 1987)

24.02.2023

O tym, co nam daje obcowanie ze sztuką rozmawiamy z Ewą Łabno-Falęcka, dyrektorką ds. komunikacji i relacji zewnętrznych Mercedes-Benz Manufacturing Poland, kolekcjonerką sztuki, współzałożycielką Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.

AHK: Co daje nam obcowanie ze sztuką, do czego jest nam potrzebne?

Ewa Łabno-Falęcka: Odpowiem pytaniem: A co daje nam obcowanie z muzyką, literaturą, z filmem? Albo z naturą? Po co podróżujemy i zwiedzamy? Jeśli życie jest chlebem, to sztuka jest winem. A nie samym chlebem człowiek żyje. W życiu nie liczymy oddechów, ale dokładnie pamiętamy chwile zapierające nam dech w piersiach. Nie pamiętam wielu długich chwil przy biurku, ale pamiętam każdą sytuację kupowania kolejnych obrazów do naszej kolekcji. Bo to jest nasza wspólna kolekcja, moja i Męża, tylko że Wojtek zmarł dużo, dużo za wcześnie. 

Sztuka pełni w naszym życiu wiele ról. Metafizyczną na przykład, bo „uduchawia” i daje przyjemność intelektualną. Dobrze jest wiedzieć, że okres klasycyzujący u Picassa zakończył się obrazem „Arlekin z lustrem”, namalowany nota bene dokładnie 100 lat temu. I jakie słodkie wzruszenie, gdy odwiedzając Muzeum Thyssen – Boremisza w Madrycie widzimy arlekina w kolekcji. Sztuka pełni funkcję identyfikacyjną, bo łagodzi podziały narodowe i klasowe (który Polak nie lubi Malczewskiego?), integruje zbiorowości i grupy społeczne. Sztuka może wspierać proces komunikacji i wymianę treści w formie obrazowej, symbolicznej czy semantycznej. Ważną  rolą sztuki jest funkcja poznawcza: przez sztukę człowiek poszerza swoje horyzonty. Jak mawiał najwybitniejszy kanclerz Niemiec, Konrad Adenauer: „Żyjemy pod tym samym niebem, ale mamy różne horyzonty”. Tak więc sztuka daje nam wiedzę o sobie i świecie, o sensie istnienia, sensie pracy, sensie poświęcenia. „Pietà watykańska” Michała Anioła sprzed ponad 500 lat jest najwspanialszym tego przykładem. Sztuka ma rolę ekspresji – wyraża pragnienia, oddziałuje na zmysły i wywołuje emocje o podłożu estetycznym. Ma wreszcie sztuka zdolności – terapeutyczne, bo sublimuje i uszlachetnia prymitywne popędy, oczyszcza ze złych emocji, eliminuje agresję, rozładowuje napięcia. Po wizycie w MoMa w Nowym Jorku lub po spektaklu Aidy w Operze narodowej  mam ochotę przytulić do piersi cały świat. No i w końcu funkcja ludyczna czyli sztuka jako rekreacja i wypoczynek, czyli sposób organizacji czasu wolnego.  

Sztuka była ponadto ważnym czynnikiem budowania odporności naszej relacji w naszej rodzinie. Mieliśmy z mężem wspólną pasję, rozmawialiśmy o sztuce, zbierali pieniądze na kolejne zakupy. Nasi znajomi często twierdzili, że  jest niezrozumiała, trudna, niedostępna, hermetyczna czy ezoteryczna, a my przekonywaliśmy ich, że tak jak do każdego zbieractwa trzeba się do niej jako odbiorca przygotować. Bo nikt z marszu nie wie, jakie znaczki są cenne, prawda? 

Często słyszeliśmy argument, że  dawniej sztuka nie wymagała objaśnień, że jak człowiek w Średniowieczu wchodził do katedry gotyckiej, to czuł powiew wielkiej sztuki bez objaśniania. Ale czy to nie mit? Bo bez przygotowania ten człowiek widział tylko ściany i ołtarze, a nie wiedział, że gotycka katedra była zbudowana na prawach teologii światła, że miała różne sensy: dosłowny, alegoryczny, moralny, anagogiczny (czyli podnoszący na duchu)? Więc jeśli Pani pyta, co mi daje obcowanie z sztuką, to powiem, że daje mi bogatszy i pełniejszy obraz świata. I pewnie bogatsze życie emocjonalne.

AHK:  Czy sztuka jest biznesem, czy robienie biznesu to też sztuka?

EŁ-F: Andy Warhol (1928 - 1987), ikona światowego pop art.’, mawiał, że „zarabianie jest sztuką i praca jest sztuką, a dobry biznes jest najlepsza sztuką”. Ten pochodzący z dzisiejszej Słowacji artysta  wylądował w 1949 roku w Nowym Jorku z teczką projektów i zamiarem rozpoczęcia kariery w świecie mody. Zauważony przez dziennikarkę modowa, zaczął pracować jako projektant do ekskluzywnego salonu z butami. Po kilku miesiącach jego projekty regularnie pojawiały się w magazynach i reklamach. Ciągłe angażowanie się w świecie biznesu przyniosło doświadczenie, które umożliwiło mu w 1961 r. założenie z sukcesem słynnego atelier The Factory.  Nazwa „The Factory” też jest nieprzypadkowa - Andy Warhol fascynował się nie tylko sztuką, lecz także i samym procesem twórczym. To jedna z artystycznych dróg. Wiele było innych, mniej spektakularnych, gdzie artysta – jak Van Gogh – za życia nie sprzedał ani jednego obrazu. Albo jak Katarzyna Kobra, która po wojnie w latach 40tych i 50tych żyła w nędzy i w piecu paliła swoimi rzeźbami.  

AHK: Jak rozpocząć przygodę z kolekcjonowaniem sztuki? Czy potrzebny jest biznes plan? Czy to dobra inwestycja na niepewne czasy jakie są przed nami?

Kolekcjonowanie sztuki nie różni się w zasadzie niczym od kolekcjonowania znaczków, komiksów, prospektów samochodowych, cygar, rzadkich alkoholi, zabytkowych aut czy wrażeń z egzotycznych podróży. W marketingu mówimy nawet, że obecny rynek to „rynek doświadczeń (experience market). Człowiek z natury jest zbieraczem. Doskonale pokazał to w swojej konceptualnej pracy “The Man Who Never Threw Anything Away” Ilya Kabakov. Warto więc zastanowić się, dlaczego zbieranie znaczków nikogo nie dziwi, a kolekcjonowanie sztuki to w powszechnej opinii ciągle jednak coś niezwykłego?     

My nie mieliśmy biznes planu. Budowanie kolekcji zaczęło się od … kłopotu. W połowie lat 90. pracowałam w Ambasadzie Polskiej w Niemczech. Niemiecki biznes był ciekawy Polski, banki gotowe do pokazywania polskiej sztuki. Do zrobienia pierwszej wystawy w Dresdner Bank w Kolonii zaprosiłam Galerię Zderzak z Krakowa (istnieje do dziś). Marta Tarabuła przywiozła 20 prac Jarosława Modzelewskiego. Po wystawie „obsunął się” transport prac z powrotem do Polski, więc powiesiłam je w budynku Ambasady w Kolonii przy Lindenallee 7. Na jednym obrazie był dorodny kucyk na tle wiejskiego płotu z realistycznie  oddanym przyrodzeniem. Kierownik administracji uznał, że to obraża jego uczucia. Zabrałam więc kucyka i pozostałe obrazy do nas do mieszkania. Kiedy przyjechała ciężarówka, zabrała o 3 prace mniej, te które kupiliśmy. 

AHK: Czy można inwestować w sztukę bez miłości do niej czy sprawdza się tu czysta kalkulacja?

Czy można wędkować nie lubiąc natury? Czy można kolekcjonować zabytkowe samochody bez elementarnej wiedzy o motoryzacji? Czy można biegać maratony bez treningu? Chyba nie. Każde hobby wymaga serca i rozumu. Nasz doradca finansowy radzi nam, żeby zdywersyfikować portfel, ale bardzo często o inwestycjach w sztukę wie niewiele. Żeby dobrze zainwestować, trzeba bywać, widzieć i widzieć, trochę czytać, trochę rozmawiać  z tzw. „art world’em”.  

My regularnie od połowy lat 90-tych odwiedzaliśmy targi sztuki, galerie i muzea, najpierw w Niemczech, potem w Polsce. Przy okazji wielkiej wystawy sztuki Europy Środkowowschodniej „Europa, Europa” w Kunstausstellungshalle w Bonn (1994) poznałam gigantów świata sztuki, w tym Ryszarda Stanisławskiego czy „króla czekolady” Petera Ludwiga, fundatora słynnego muzeum w kolonii. W Niemczech wystawiali  wtedy Andrzej Szewczyk, Edward Dwurnik czy Jerzy Panek, ale też artyści młodszego pokolenia jak Marta Deskur, Leon Tarasewicz, Tomasz Ciecierski, Mirosław Filonik czy Ryszard Grzyb. Natomiast odpowiadając na pani pytanie: bez serca, zaangażowania i emocji nie ma sensownego kolekcjonowania. Oczywiście można wziąć doradcę ds. art Investment, ale co to za frajda płacić za to, co ktoś nam wskaże?   

 AHK: Jaką sztukę lubią Niemcy, jaką Polacy? Czy są jakieś trendy, które Pani obserwuje?

EŁ-F: Niemcy cenią sztukę, a Polacy jej niedoceniają i nie podążają za jej rozwojem. Niemcy mają słynne wystawy typu Documenta, relacje z wernisaży ukazują się w głównym wydaniu wiadomości. Mają zasadę 1%, zgodnie z którą każda publiczna inwestycja budowlana jak np. biura dla posłów Bundestagu czy siedziby jakiejś agencji mają 1% budżetu na sztukę. I to jest wspaniałe!

Wg Arystotelesa sztuka to „trwała dyspozycja do tworzenia opartego na trafnym rozumowaniu”. A kto nie chce tworzyć w oparciu o trafne rozumowanie?  Wszyscy managerowie w korporacji by chcieli. Sztuka może być narzędziem budowania odporności ludzi i organizacji, bo aktywuje wszystkie zasoby intelektualne, umożliwiając uczenie się i inteligentne reagowanie na zmianę. Wiemy, że przetrwają tylko organizmy i organizacje samouczące się – a sztuka jest naturalnym stymulatorem uwagi poznawczej, która jest nieodzowna do nauki.

Trend w świecie wyczuwał nieodżałowany prof. Jerzy Vetulani,  który udowadniał, że obcowanie ze sztuką podnosi zdolności kognitywne, bo sztuka to obszar współistnienia emocji (emovere – poruszać) i rozumu (ratio). Jest jak energia kobieca: to nie alternatywa „albo - albo”(energia męska), tylko energia kobieca „i … i ” – koniunkcja.  W sztuce realizuje się cały człowiek – bo odbiór sztuki (nie mówiąc o tworzeniu!) aktywuje mózg, czyli aktywuje sieci neuronalne, te 16 mld neuronów tworzących korę mózgową (neocortex). Muzyka aktywuje korę skroniową, poezja – korę skroniową (słuch/język) i (przed)czołową, czyli związaną z rozumowaniem, taniec wspiera korę ciemieniową, a malarstwo korę  potyliczną (odpowiada za zmysł wzroku: kolor, ruch, kształt i głębia). Mózg przetwarza te wszystkie bodźce i przez to wytwarza się tzw. „uwaga  poznawcza”, czyli zdolność na wybiórczego skupieniu się na bodźcach intelektualnych, zapisanie ich w pamięci krótkoterminowej / roboczej. Im wyższy poziom uwagi poznawczej – tym szybciej się uczymy i rozwijamy, tym skuteczniej mamy wpływ na kontrolę własnych myśli.

Sztuka może lepiej niż inne dziedziny wspomóc budowę uwagi poznawczej, bo dostarcza wiele różnych bodźców. Nauka jest procesem aktywnym: im bardziej kolorowo i żywo, im śmieszniej i bardziej w formie zabawy, im bardziej interaktywnie – tym łatwiej się uczymy. Tylko nauka przez całe życie (life long learning) pozwala na sensowny respons na zmiany – i zapewnia firmie lepsze szanse na przeżycie. Tak jak osoby zajmujące się aktywnie sztuką mają większe zdolności poznawcze, tak firmy samouczące się mają lepsze szanse na przetrwanie.  Więc firmy i managerowie powinni to wiedzieć. I z dobrodziejstw sztuki korzystać. 

AHK: Tamara Łępicka – polski artystyczny towar eksportowy? Jej obrazy były jednymi z najwyżej wylicytowanych obrazów polskiego artysty w historii? Czy widzi Pani na horyzoncie godną następczynię/następcę?

EŁ-F: Polska ma wielu wspaniałych artystek i artystów. Nie lubię mówić o cenach, choć zawsze  spotykają się tutaj sztuka i rynek, sacrum i profanum. Jak ujął to dosadnie Damien Hirst: „Art is about life, the art market is about money”. Tzw. art world to relacje i interesy (czasem sprzeczne) wielu podmiotów: mamy tu przede wszystkim artystów, ale i krytyków sztuki, marszandów, doradców, kolekcjonerów, galerzystów i galerie, domy aukcyjne, muzea i muzealników. Żeby dobrze zainwestować, trzeba po pierwsze sztukę kochać i rozumieć, a po drugie nieźle się w tej gęstwinie relacji i interesów orientować. Chyba że ktoś jest spekulantem, kieruje się opinią doradców, i liczy tylko na szybki zysk. Ale taki hazard może się skończyć klęską.  Znam wiele osób, które w latach 90tych wydawały fortuny na Szkołę Paryską, z nadzieją na szybki zysk, która niespecjalnie się spełniła, bo już na początku lat 2000nych dokonał się zwrot na rynku sztuki i ogromne ceny zaczęły osiągać prace artystów współczesnych jak Julian Schnabel, Eric Fischl czy David Salle. Ustawiały się po nie kolejki kolekcjonerów. Zaczął się okres spektakularnych zysków. I tak np. praca Johna Currin’a „Fishermen” z 2002 roku dwa lata później poszła za 1,5 mln USD. Ogromną popularność zyskaly aukcje sztuki. Praca Maurizio Cattelana „Not Afraid of Love” (2002), która jego marszand wycenił na 350 tys. USD, w ciągu roku została sprzedana przez Christie’s za 2,75 mln USD.

Takie spektakularne zyski budzą wiele emocji, bo przecież sztuka to w powszechnym mniemaniu rzecz dotycząca piękna i kultury, a nie spekulacji i monstrualnych zysków. Zyski się rzeczywiście zdarzają, choć nie tak spektakularne. Jeśli ktoś chce tylko pomnożyć majątek, bez wysiłku wchodzenia w rynek sztuki, powinien raczej grać na giełdzie. Bo kolekcjonowanie sztuki to pasja, radość i nauka zarazem, zbieranie informacji, odwiedzanie galerii i wernisaży, rozmowy z kuratorami, artystami i galerzystami, obecność na targach sztuki etc. Sam zakup to koniec wieńczący dzieło.
Nota bene to mit, że dobre inwestycje robi się bez emocji, „na zimno”. Neuronauka pokazuje, że obojętnie, czy mamy przed sobą piękną rzeźbę, wykwintne danie, atrakcyjną erotycznie osobę czy zamiar kupna akcji na giełdzie – pobudzony jest ten sam obszar mózgu, czyli ciało migdałowate.  Każdy zakup sztuki, robiony głową i sercem, zapewnia ogromne emocje. A przecież w życiu chyba o to chodzi?
Jak pisała Maya Angelou: „Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach”. Kanony piękna się zmieniają, sztuka nie musi już odwzorowywać rzeczywistości, bo tę rolę przejęła fotografia. „Zając” Duerera ciągle nas zachwyca, ale od czasów Hilmy af Klint i Kandinskiego mamy sztukę abstrakcyjną czyli nie przedstawiającą. Obraz, rzeźba, instalacja czy video muszą nam zaoferować coś nowego o świecie, o nas, o naszych postawach, uczuciach, deficytach i nadziejach. Coś ciekawego, co poszerzy nasze horyzonty, zafrapuje, wciągnie. Dla niektórych sztuka jest chlebem, a dla innych winem. W każdym razie niezbędna.          

Ewa Łabno-Falęcka