Wywiad z Ewaldem Raben z okazji 90-lecia Grupy Raben

 W tym roku Grupa Raben obchodzi 90-lecie istnienia. Jak to wszystko się zaczęło? Jakie były najważniejsze momenty w ciągu ostatnich 30 czy 25 lat?

Myślę, że jednym z najważniejszych momentów w moim życiu była Wigilia 1989 roku, kiedy powiedziałem rodzicom, że chcę wyjechać do Polski. Był to czas przemian w Europie Wschodniej, a ja chciałem być tego częścią. Mój ojciec szukał kogoś, kto mógłby pojechać na wschód, do Polski, żeby tam założyć firmę. Miałam wtedy 21 lat i było to moje marzenie. Oczywiście, musiałem się do tego przygotować. Kiedy miałem 22 lata, przeprowadziłem się do Polski i myślę, że był to najlepszy moment na podjęcie takiej decyzji, ponieważ właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Wykorzystałem tę ważną dla mnie szansę i była to ogromna zmiana w moim życiu. Był to również nowy początek firmy. W 1991 roku firma miała już 60 lat. Na początku była prowadzona przez mojego dziadka - jej założyciela, a następnie przejęli ją moi rodzice. Była to w dalszym ciągu mała holenderska firma, która zatrudniała w tamtym czasie około 30 osób. Wykorzystałem tą szansę i pojechałem na Wschód, wówczas otworzyły się możliwości rozwinięcia działalności w zupełnie nowym środowisku i właśnie tak zaczęliśmy się rozwijać. Teraz, 30 lat później, nie tylko udało nam się stworzyć firmę na wschodzie Europy, ale także wróciliśmy na Zachód. Po tych 90 latach można powiedzieć, że jest to ogromny postęp. Ale pierwszy krok zrobiliśmy na początku lat 90-tych, kiedy zdecydowałem się na wyjazd do Polski. 

Pana dziadek założył firmę w 1931 roku. Jak ona wyglądała w latach 30-tych lub 40-tych?

Wszystko zaczęło się na farmie, którą nadal prowadzi mój kuzyn. Jest kilka lat młodszy ode mnie, ale to też już trzecie pokolenie naszej rodziny. Farmę najpierw przejął mój wujek, a potem kuzyn. To jest miejsce, gdzie powstała firma i ono istnieje do dzisiaj. Co więcej, pierwszy garaż, w którym w tamtych czasach parkowały ciężarówki nadal tam jest, więc można do zobaczyć i poczuć historię. Tak więc mój dziadek założył firmę, a następnie przejął ją mój ojciec. Moi rodzice wspólnie przejęli firmę transportową. Myślę, że tworzyli zgrany zespół, ponieważ mój ojciec był przedsiębiorczy, zawsze parł do przodu, a moja mama stała za kulisami, trzymając wszystko pod kontrolą, tak aby nic nie poszło źle. Pewnie dzisiaj w wielu rodzinach kobiety odgrywają tą ważną rolę. To była dobra formuła. Tata zmarł w 2016 roku, ale mama wciąż jest aktywna i w pełni sił. Ja sam mam dość napięty kalendarz, ale mama nie ma w swoim kompletnie wolnego miejsca, ponieważ udziela się społecznie i działa w organizacji non-profit. To pomaga jej zachować młodość. Mój brat Marco też działa w Raben. Zajmuje się stroną techniczną transportu na rynku niemieckim. I tak właśnie wygląda nasza rodzina. Mam też ukochaną żonę Ilonę i trzy córki. Ale mój syn i moje hobby - to właśnie firma.

Jakie pojawiły się trudności, kiedy zdecydował się Pan na rozpoczączęcie działalności w Polsce?

Oczywiście, że były trudności. Wyobraź sobie, że chcesz coś załatwić, ale nie znasz lokalnego języka a musisz spotkać się z lokalnymi władzami i dopełnić formalności. W tym czasie nikt nie mówił biegle ani po angielsku, ani po niemiecku, ani w żadnym innym języku obcym. Więc na początku musiałem nauczyć się lokalnego języka i lokalnej kultury, która w tamtym czasie była jeszcze bardziej odmienna niż dzisiaj, w porównaniu z krajem, z którego pochodzę, czyli z Holandią. Europa Wschodnia na początku lat 90-tych była zupełnie inna. Tak naprawdę nie miałem kontaktu z ojczyzną, z przyjaciółmi czy rodziną, ponieważ systemy telekomunikacyjne w tamtym czasie były słabe a często nawet niedostępne. Więc na początku było trudno, ale to był najlepszy czas na naukę. Pierwsze trzy lata były bardzo intensywnym okresem nauki wielu rzeczy w moim życiu. Miałam 22 lata, musiałam nauczyć się biznesu w nowym środowisku, nowego języka, nowej kultury, oraz pokonać wiele przeszkód. Częstą wyzwaniem we wczesnych latach 90-tych było zorganizowanie telefonu, czy biura z telefonem. Dziś trudno sobie wyobrazić brak dostępu do telekomunikacji choćby przez chwilę.

Dlaczego wybrał Pan okolice Poznania na pierwszą lokalizację firmy w Polsce?

Właściwie pierwszą spółkę założyliśmy w Łodzi, w centralnej Polsce. Ale po jakimś czasie zacząłem się zastanawiać czy Łódź to odpowiednie miejsce. Na początku lat 90-tych przemysł tekstylny upadał. Chcieliśmy przenieść się do Poznania, więc zacząłem szukać biura. Mój tata pomagał mi w tych poszukiwaniach. Pewnego razu w piątkowy wieczór siedzieliśmy w poznańskim hotelu. Przyjechaliśmy tam około 10 wieczorem i w hotelowym barze spotkaliśmy starego znajomego taty. Powiedzieliśmy mu, że szukamy biura z dobrą lokalizacją, telefonami i faksem, co w tamtych czasach było bardzo ważne. A on powiedział, że ma takie - po zachodniej stronie Poznania. Bezpośrednio przy drodze na Berlin. To było naprawdę doskonałe miejsce. Mieliśmy dwa telefony, faks. Miałem więc biuro i pokój, w którym mogłem mieszkać. Idealny początek w Polsce.

Z jakimi trudnościami mierzył się Pan w latach 90-tych?  

Dzisiaj w Polsce, Europie Środkowej, w Niemczech, wszędzie są magazyny do wynajęcia. Magazyny klasy A. Na początku lat 90-tych nie było ich zbyt wiele. Więc, pierwszy magazyn do składowania towarów, dzisiaj nazywamy to logistyką kontraktową, wynajęliśmy od rolnika, w starej stodole, gdzie normalnie suszono zboże. Stodoła miała 700 metrów kwadratowych i nie miała posadzki. Więc zrobiliśmy ją sami.

Czy wyobrażał Pan sobie kiedykolwiek, że Pana pomysły i działania odniosą aż taki sukces? 

Zawsze zaczynasz w jakimś miejscu, ale nigdy nie wiesz dokładnie, gdzie skończysz. W tamtym czasie, w latach 90-tych, nie byliśmy pewni, gdzie kończy się Europa Wschodnia. Nazywaliśmy Europą Środkową wszystko od krajów bałtyckich po Bułgarię, wszystkie kraje pomiędzy nimi, ponieważ na mapie nazywało się to Europą Środkową. Ale wiele osób nazywa to Europą Wschodnią. W tej części Europy wiele rzeczy może pójść nie tak. Myślę, że mamy tutaj dobry przykład Ukrainy, a teraz to, co dzieje się na Białorusi. To samo mogło się wydarzyć w latach 90-tych w Polsce, w Czechach, a także na Węgrzech. Trudno było stworzyć plan, w którym ta część Europy będzie tak silna gospodarczo i będzie odnosić takie sukcesy jak teraz. A tym bardziej, że Raben odegra w tym swoją rolę. Polska przystąpiła do NATO i Unii Europejskiej. To było coś, co na początku lat 90-tych nie mieściło się w głowie żadnego przedsiębiorcy. Dzisiaj to normalne, że jesteśmy częścią Unii. Ale według mnie młodzi ludzie, a zwłaszcza ci najmłodsi, powinni zastanowić się, jak wielką wartość ma dziś bycie członkiem Unii Europejskiej. Musimy o to dbać. Uważam siebie za Europejczyka. Nie jestem typowym Holendrem, nie jestem Polakiem, jestem Europejczykiem i wierzę w Europę. Wszyscy jednak musimy walczyć, aby utrzymać Europę w takim kształcie, w jakim jest ona obecnie. Demokracja to nie tylko wolność w znaczeniu, że wolno mi robić wszystko, co zechcę. Demokracja polega również na tym, że bierzemy na siebie odpowiedzialność i utrzymujemy te wartości przy życiu. Jesteśmy Zjednoczoną Europą i jeśli chcemy pokoju w Europie, musimy nad tym bardzo ciężko pracować.

Ile osób obecnie zatrudnia Grupa Raben? A jak to wyglądało w latach 90-tych?

Obecnie jesteśmy liderem na rynku, a Grupa Raben zatrudnia około 10 000 osób. W 1991 roku mieliśmy 35 osób w Holandii, a po roku 12 osób zatrudnionych w Polsce.

Co jest najlepszym wyznacznikiem sukcesu? Co najbardziej cieszy Pana w firmie?

Czuję satysfakcję i dumę, kiedy widzę, jak ludzie rozwijają się w naszej firmie. Zaczynają swoją podróż z Raben i krok po kroku rozwijają się w strukturach firmy. Później kierują działem, oddziałem czy całym krajem. Jestem wówczas bardzo dumny z tego, co osiągnęli. To dla mnie duża satysfakcja, ponieważ lubię mieć wokół siebie zdolnych ludzi, takich, którzy rozwijają się wewnątrz firmy. Jesteśmy firmą, w której musimy rozumieć i zwracać uwagę na szczegóły. W logistyce diabeł tkwi w szczegółach i ci, którzy to rozumieją, odniosą sukces. Bardzo trudno jest uzyskać dobre wyniki, ponieważ wszystko zależy od ludzi. Nasza działalność polega na byciu bardzo blisko ludzi, zrozumieniu operacji, budowaniu zespołów, a przede wszystkim na byciu bardzo blisko klientów. Sprzedajemy obietnicę i ta obietnica musi zostać spełniona. To jest zupełnie inne podejście. Osoby, które są nastawione na usługi i lubią pracować z klientami i ich obsługiwać, dobrze poradzą sobie z wykonywaniem swoich zadań.

Czyli najlepszym przykładem sukcesu jest trzymanie się pewnych wartości, które jak rozumiem są niezmienne w Raben?

Osoba, która posiada wartości Raben, ma bardzo dobrą podstawę, aby być w Grupie. Jeśli masz człowieka, która przestrzega wartości i nie robi wyników, to masz kłopot. Ale jeśli masz osobę, którą robi wyniki, ale nie ma żadnych wartości, to znaczy, że masz duży problem. My wierzymy w wartości Raben - to jest kultura naszej firmy. Wartości są naszymi drogowskazami i one pokazują nam, jak chcemy prowadzić firmę dziś i w przyszłości. I nie mówię tu o dwóch czy trzech najbliższych latach, ale o następnych pokoleniach. Wartości Raben są bardzo ważne. Następną istotną sprawą jest zrozumienie operacji. To jest gwarancja sukcesu. A trzecim ważnym elementem jest to, że musimy umieć obsługiwać klientów. Klient jest w naszej firmie najważniejszy. Jeśli połączymy wszystkie te trzy elementy razem, to odniesiemy sukces. My nazywamy to po prostu „People with Drive”. To jest tak jak w drużynie piłkarskiej. Jeśli masz zespół, który pasuje do siebie, masz np. 80% dobrych zawodników, to wygrasz mecz. Jeśli masz trzech dobrych graczy w drużynie, a reszta nie radzi sobie zbyt dobrze i nie możesz na nich liczysz, to te trzy osoby nie sprawią, że drużyna odniesie sukces. To zespół tworzy sukces, zespół nas napędza i bardzo to szanujemy.

Jestem zaszczycony i dumny, że mogę być liderem 10 000 osób, że mogę być CEO Grupy Raben i czerpać satysfakcję z pracy z ludźmi i klientami. To dla mnie wiele znaczy. Gdybym mógł zacząć życie od nowa, chciałabym mieć jeszcze raz taką samą szansę w życiu.

Czy te wartości odziedziczył Pan po swoim ojcu lub dziadku?

Jestem pewien, że geny przedsiębiorcy, moje DNA, odziedziczyłem po przodkach. Mój ojciec był przedsiębiorcą, mój dziadek był przedsiębiorcą. Muszę też wspomnieć, że bracia i siostry mojego taty mają takie samo DNA. Jeden ma gospodarstwo rolne, drugi sklep, trzeci jest współzałożycielem sieci supermarketów. Dziś są już w podeszłym wieku, ale kiedy byli aktywni zawodowo, wszyscy prowadzili firmy. Więc tak, mamy to we krwi.

Czy to znaczy, że o wiele lepiej jest zatrudnić kogoś, kto może ma niezbyt wysokie kwalifikacje, ale ma o wiele bardziej otwarty umysł?

Jeśli w naszej firmie mamy możliwość wypromowania kogoś z wewnątrz, kogoś, kto jest otwarty, łatwo się uczy, wykazuje empatię, a przy tym będzie postrzegany jako lider i będzie rozwijał swoje umiejętności, to taka osoba na pewno dostanie awans. Miałem wiele sytuacji w życiu, kiedy mieliśmy kandydata wewnątrz firmy, niegotowego na dane stanowisko oraz zewnętrznego kandydata gotowego do pracy. Ale ten doskonały kandydat z zewnątrz nie postrzegałby tej pracy jako nowego celu czy nowego wyzwania dla siebie, ale zaledwie jako przejście od konkurencji i zwykłą pracę. W takich sytuacjach nie oferujemy im pracy. Robimy wszystko, aby promować naszych własnych pracowników, ponieważ wierzymy, że mają odpowiednie wartości, właściwe DNA. Znają Raben, znają operacje, wiedzą jak cenni są nasi Klienci. Właśnie dlatego dajemy im szansę.

Mówiąc o rozwoju: jak tylko osiągnie Pan jeden biznesowy cel to zawsze sięga po więcej. Czy dlatego zaczęliście budować własną sieć transportową w Niemczech?

Zawsze będę tam, gdzie jest kurz, błoto, czy są jakieś wyzwania. Idę wszędzie tam, gdzie trzeba wiele zbudować lub stworzyć. Robiłem to w Polsce kilkakrotnie z różnymi sieciami, siecią dystrybucji palet, siecią dystrybucji świeżej żywności, czy siecią drobnicową. I ten sam scenariusz powieliliśmy w Czechach, na Słowacji i Węgrzech, w krajach bałtyckich, na Ukrainie. Byłem szczególnie aktywny na tych rynkach. Jednak te rynki rozwijały się na tyle dobrze, że mogłem przekazać je osobom znacznie lepszym ode mnie. Obecnie jestem aktywny w Niemczech. Tworzymy tam własną sieć transportową. W 2011 roku podjęliśmy decyzję o uruchomieniu takiej sieci i dziś widzimy, że to przynosi rezultaty. Niemniej jednak, była to ciężka praca, ponieważ rynek niemiecki jest bardzo konkurencyjny. Stworzenie sieci transportowej na tym rynku jest sporym wyzwaniem, ale jestem absolutnie pewien, że to właściwa decyzja dla Grupy. Zainwestujemy w Niemczech 10 lat pracy. Będzie to nas kosztować dużo energii, ale Niemcy są w centrum Europy. 80 milionów konsumentów, największy rynek eksportowy. Ten kraj jest bardzo ważny dla nas wszystkich. Około 50% naszego międzynarodowego wolumenu ze wszystkich innych krajów, takich jak Holandia, Polska, Czechy czy Węgry, czyli co druga przesyłka, trafia do Niemiec lub pochodzi z Niemiec.

W Raben bardzo ważny jest czas reakcji...

Niepodjęcie decyzji to największy błąd, jaki możesz popełnić. Rynek zmienia się szybko i jeśli chcemy dogonić innych, trzeba być szybszym w podejmowaniu decyzji. Świat zmienia się bardzo szybko. Powinniśmy się zastanowić co zrobić, żeby Europa była konkurencyjna w stosunku do innych części świata. Jeśli masz przebiec maraton, a w plecaku masz 20 kg kamieni, to nie przebiegniesz go na tyle szybko i sprawnie, żeby wygrać. Więc musisz ćwiczyć, pozbyć się 20 kilogramów z plecaka, pozbyć się 20 kilogramów tłuszczu, schudnąć, kupić najlepsze buty i biegać, trenować, być szybkim, żeby wygrać. W Raben nie chcemy mieć 20 kg w plecaku, ale chcemy brać udział w europejskim maratonie i być pierwsi na mecie. Wierzymy, że Europa może dać nam szansę bycia lepszym od innych graczy na rynku.

Czy jest Pan blisko ze swoim zespołem?

Biznes prowadzą ludzie, a ja spędzam z nimi tyle czasu, ile tylko mogę. I tam, gdzie mogę wnieść największą wartość, tam, gdzie tworzymy coś wielkiego, powiedzmy przy największych projektach, chcę i staram się dać od siebie maksymalnie dużo. Na to potrzeba czasu. Dla mnie to nie problem, bo lubię swoją pracę. To raczej rodzaj hobby. Jeśli wstajesz rano, aby pójść do biura i twierdzisz, że nie masz na to ochoty, to nie powinieneś tam pracować. Jeśli chcesz poświęcać swój czas, chcesz być w oddziałach, chcesz spotykać się z klientami, chcesz brać udział w projektach, wtedy czujesz, że praca jest dla ciebie jak hobby. Staram się przekazać to również moim pracownikom, dać im część tego DNA, tego podekscytowania rozwojem firmy. Chcę im dać jak najwięcej. I to jest cały sekret. Być tam, gdzie pracują ludzie.

Czy to prawda, że kiedyś mieszkał Pan w małym mieszkaniu obok magazynu? 

Kiedy przyjechałam do Polski i znalazłam biuro, miałam tam też swoją sypialnię. To było idealne rozwiązanie, bo wstawałem i od razu byłem w pracy, nie traciłem czasu. Ale trzeba też było odbierać telefony w nocy, gdy kierowcy mieli problemy. Tak to wyglądało w tamtym czasie. Kiedy w 1994 roku przenieśliśmy się do nowej siedziby w Gądkach, było już lepiej. To nie była tylko sypialnia, ale całe mieszkanie było na terenie firmy i mieszkałem tam kilka lat. Tak naprawdę, kiedy w latach 80-tych i 90-tych w Holandii moi rodzice prowadzili firmę, to sytuacja była dokładnie taka sama. Biuro znajdowało się w domu. Później firma przeniosła się do strefy przemysłowej, ale moja mama nadal mieszka w tym domu. W miejscu, gdzie było biuro, jest teraz salon. Kiedy dorastaliśmy, mój brat Marco i ja mieszkaliśmy w firmie. Tak dorastaliśmy od najmłodszych lat, więc tacy jesteśmy teraz.

Czy pamięta Pan jakieś zabawne momenty, związane z mieszkaniem w firmie?

Czasami denerwowałem się, że telefon nie przestaje dzwonić, bo trzeba pamiętać, że w tamtych czasach były przejścia graniczne i kierowcy zawsze w nocy mieli problemy albo z dokumentami albo z czymś innym. I tak naprawdę nigdy się nie spało.

Czy zdarzyło się Panu przerwać spotkanie w biurze aby pomóc kierowcy przy rozładunku?

Tak było wiele razy. Pamiętam, jak mieszkałem na Gądkach i kiedyś pojawił się kierowca ciężarówki o 10 czy 11 wieczorem. Chciałam już iść spać, ale on miał problem. Na dworze był mróz, więc miał problem z kluczykiem do ciężarówki i z układem pneumatycznym. Stał ciężarówką pod moim oknem i nie wiedział, jak sobie poradzić. Tak się złożyło, że wiedziałem, co robić. Zszedłem na dół z gorącą wodą, wylałem ją w jedno miejsce na ciężarówce i wszystko było w porządku. Kiedy dorastaliśmy, często pomagaliśmy przy załadunku i rozładunku ciężarówek. W soboty i niedziele, kiedy ciężarówki wracały na rozładunek i załadunek, wykonywaliśmy tę pracę w Holandii. Robiliśmy to również w Polsce. Kiedy zaczynaliśmy, w ciągu dnia pracowałem w biurze, a wieczorem, kiedy ludzie rozchodzili się do domów, a w magazynie zaczynała się praca, pomagałem magazynierom. To było jak porządna siłownia.

Złoty środek na relaks?

Bieganie. Wstaję wcześnie rano, w sobotę lub w niedzielę, wypijam jedną lub dwie kawy i po godzinie jestem pełen sił i idę do lasu. Bez muzyki, całkiem sam, biegnę tylko dla siebie i słucham ptaków dookoła. Czasami spotykam też po drodze sarny. To jest dla mnie prawdziwy relaks.  Zaczynam biec i nagle coś zaczyna się dziać w mojej głowie. Myślę o czymś, co się wydarzyło lub zastanawiam się nad czymś, co ma się wydarzyć, czasami nieświadomie. A potem, po tych 8, 10, 12 kilometrach, wracam i mówię: „Znalazłem rozwiązanie” lub „Wiem, co zrobić”.

Potem wracam do domu i jemy wspólne śniadanie z rodziną… To są chwile, które są dla mnie naprawdę ważne.

Jak wyobraża Pan sobie firmę, świat i Grupę Raben za najbliższe 10 lat?

Za 10 lat będziemy silniejsi w Europie, będziemy w kilku nowych krajach i będziemy się dalej rozwijać. Z tym wspaniałym zespołem, który mam, jestem pewien, że osiągniemy jeszcze kilka ambitnych celów. Nasza firma rodzinna dzisiaj i za 10 lat będzie myśleć o tym, jak rozwijać się poza Europą. Może będzie to przed lub już po setnej rocznicy. Patrząc na to, co się teraz dzieje, najprawdopodobniej zrobimy to wcześniej. Będziemy dalej rozszerzać nasze portfolio geograficzne, kraje, niekoniecznie portfolio produktów i segmentów, ponieważ wierzymy, że jesteśmy we właściwych segmentach na tą chwilę. Będziemy nadal pracować nad innowacjami, ponieważ chcemy wyróżniać się na tle konkurencji jako firma bardziej innowacyjna. Będziemy elastyczni, może nawet bardziej elastyczni i szybsi niż teraz. Chcę zachować DNA Grupy, które nazywamy „People with Drive” na takim samy poziomie jak teraz.

Czy logistyka jest zrównoważona?

 To nawet nie jest pytanie, czy jest, czy nie. Odpowiedź brzmi: „absolutnie tak”. Chcemy wyznaczać trendy na rynku w zakresie zrównoważonego rozwoju, nie tylko poprzez posiadanie ekologicznych ciężarówek, ale również poprzez wszystkie stosowane przez nas procesy, tak aby były one jak najbardziej przyjazne dla środowiska. Będziemy kontynuować realizację naszej strategii CSR. To jest konieczność. Planeta, którą pozostawiamy po sobie w chwili śmierci, to miejsce, w którym będą żyły nasze dzieci i wnuki. Jeśli o to nie zadbamy, ich życie nie będzie łatwe. To nasza odpowiedzialność i nasz obowiązek. W międzyczasie pojawią się też klienci, którzy będą gotowi dołączyć do nas na tej zrównoważonej ścieżce biznesu. Uważam, że jesteśmy dobrym partnerem jako „Your partner in logistics”.